piątek, 19 kwietnia 2013

dla głodnych

Dla ciągle głodnych wiosny, słońca,  długich dni i ciepłych nocy, ciepłego wiatru i letniej burzy. Odkurzonych rowerów. Pachnącej ziemi. Przeciwsłonecznych okularów. Dajcie więcej.

Cześć trampki i bluzy. Żegnajcie rajtuzy. Do widzenia swetry, płaszcze i kożuchy. Nie będzie płaczu nawet jeśli miałybyście odejść bezpowrotnie (o czym oczywiście potajemnie marzę).

W powietrzu jest miłość, mimo siłowych prób z przesileniem. Jest moc. Keep on lovin' dat.

A w kuchni dużo jedzenia! Powoli, ale konsekwentnie nadchodzi zieloność - nie tylko w kolorze, ale i w przesłaniu.

Jest jaglanka z awokado i suszonymi pomidorami. I w ogóle nie zielona, deserowa, pomarańczowo - daktylowa.

Są kanapki z pesto Oli i z młodym szpinakiem.

I pyszna rukola z kiełkami i jabłkiem.

Wszystko na swoim miejscu. I po kolei, w rządku, w żołądku i w porządku.

Zaczynamy od jaglanki, sposób ugotowania był standardowy, ale dodatki w postaci pokrojonego w sporą kostkę awokado i kilku (również pokrojonych) suszonych pomidorów robią robotę. Smak jest kremowy, delikatny, jednak z wyraźną zadrą soli z pomidorów i świeżo mielonego pieprzu, którym należy zwieńczyć dzieło.




















Wersja deserowo popisowa była ze świeżymi pomarańczami, daktylami i odrobiną miodu. Również delikatna, ale rzecz jasna w innym wymiarze. Prze-słodka.




















Kanapkowe pesto O-love z rukoli i migdałów może być również pesto pastowym, makaronowym :)
Pół dużej paki rukoli miksujemy z odrobiną oliwy i prażonymi na patelni ok. 10 migdałami.
Prościej być nie może. Od niedawna rozważam nawet wprowadzenie zasady 1+1 na stałe. Dwa składniki to pewnik głębi smaku. W imię zasady: life is simple. Z solą i pieprzemmmm.





















Młody szpinak poszedł natomiast w parze z wędzonym tofu, na prześcieradle z musztardy francuskiej, z dodatkiem białej cebuli i pomidora. Taka tam kanapka.



















A na końcu rukolowa królowa! Z słodkim sosem balsamico, smażonymi z solą morską kiełkami i jabłkiem. Oraz słodkim głosem tego typa. 




















Ciągle jestem głodna!



poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Home, sweet home.




















I rosyjskie wpływy w ramach innowacji w zakresie znanej wszystkim sałatki jarzynowej. Wegańsko, bez majo, chociaż dla fanów mogłaby być nawet i w takiej wersji. Pytanie co na to wschodni sąsiedzi. Obruszyliby się zapewne także na brak kiszonej kapusty, o której zwyczajnie zapomniałam. Starość ściga mnie okresowymi zanikami pamięci.

W każdym razie i tak było pysznie - może nie obiektywnie, bo zapatrzona w szynki i boczki rodzina wielkanocnych tradycjonalistów może nie werbalnie, ale w czynach, wzgardziła debiutem na stole. Nie szkodzi. Kiedyś nastąpi jeszcze powtórka.

Pokroiłam w kosteczkę mniej więcej równe ilości ugotowanych, obranych i schłodzonych:
  • marchewek
  • pietruszek
  • selerów
  • buraków
  • ziemniaków
Do setu dołączyły ogórki kiszone - w dużej ilości, która reguluje nam smak.

Na początek można dodałam mniej więcej tyle samo co marchewki/pietruszki/selera... Po kliku godzinach w lodówce, po uprzednim starannym wymieszaniu, osoleniu i pieprzeniu, dolaniu oleju - okazało się jednak, że moje kubki wymagają większych kontrastów smakowych - dlatego dodałam jeszcze kilka ogórków.

Choć - jak mniemam - gdyby nie moja pamięć, gdyby kapusta kiszona była jednak obecna w tym zestawie - prawdopodobnie okazałoby się to zbędnym ruchem.