sobota, 22 listopada 2014

zimowe pomidorowe curry z jarmużem

To co prawda dopiero zimowe przedbiegi... Ale garnek musi być pełny, gorący i sycący.
I lepiej zrobić go szybko, bo dzień jest raczej (za) krótki.
















Wybieramy z zapasów:
- 3 średnie ziemniaki pokrojone w drobną kostkę
- ząbek czosnku 
- 2 szklanki ugotowanej ciecierzycy
- 1 marchew starta na tarce o grubych oczkach 
- 10 dużych liści jarmużu porwanych na kawałki (bez grubszych części łodyg)
- puszkę pomidorów w sosie własnym
- szklankę bulionu warzywnego
- szczyptę dobrej mieszanki curry (bez dodatku soli, wzmacniaczy etc.)

I zaczynamy w kolejności z listy - kosteczki ziemniaków podsmażamy na oliwie - po chwili dodając czosnek i marchewkę - przez około 10 minut. Systematycznie podlewamy mieszankę bulionem, dodajemy jarmuż. Kiedy wszystko zmięknie i rozmięknie - a to zajmie klejnych 10 minut - dodajemy pomodores + curry - w zależności od miłości, jaką darzymy jego smak i chęci poczucia jarmużu. A ten łatwo znika przy nadmiarze innych zawodników.

 A wersja ostateczna: karmi, rozgrzewa, uszczęśliwia.

Eat & put your love on top!



 

poniedziałek, 28 lipca 2014

niezły pasztet (soczewica i słodycze)

Pasztet w stylu rimbi-rimbi.

Wykopany z czeluści elektronicznego bagażu z fotami, odłożony do opublikowania kiedyś - po zmianach - w czasach z czasem.

Wciąż aktualny i kiedyś do powtórzenia, bo wbrew obiegowej opinii, niektóre rzeczy mogą zdarzyć się dwa razy.

Wegański. Bez glutenu - bo ten ostatnimi czasy został wyrzucony z kuchni z głośnym hukiem.

I wcale nie z gastro hipsterskich pobudek. Te zostały wykluczone próbą zjedzenia frytek z polenty - karkołomną i nieudaną nawet z keczupem Włocławek. Da się je zjeść? SERIO?!

Pobudki zresztą ważne nie są, będzie glut gluten free, będzie nawet trochę surowo.

From TODAY. Cause sometimes shit gotta go my way.




Potrzeba Tobie do szczęścia:
  • szklanki czerwonej soczewicy
  • sporego kawałka r-imbiru (nawet 10cm jeśli lubisz dat HOT)
  • garści drobnych rodzynek
  • szczypty grubej soli morskiej do smaku
  • wody
  • gara
  • pieca i foremki keksowej lub dowolnej innej
  • papieru do pieczenia - dla drobiazgowych
Lentylki gotujesz w małej ilości wody.
Lekko solisz do smaku.

W tak grubo przereklamowanym międzyczasie obierasz r-imbir i ścierasz go na tarce o drobnych oczkach, zaraz potem dodajesz do soczewicy. Mieszasz, rozdrabniasz, trenujesz biceps. Próbujesz, czy Ci smakuje. Doprawiasz, tak jak lubisz. Możesz dodać trochę pieprzu, a możesz nie chillować dodając jeszcze chilli.

Osobiście lubię wersję sól + ogień z imbiru + słodycz z rodzynek, które dodajesz jak soczewica będzie już trochę rozgotowaną pastą. Przekładasz masę do naczynia wyłożonego papierem do pieczenia. Idealnie sprawdza się blaszka keksówka. Ale jak nie lubisz ideałów, a np. lubisz przypieczone brzegi - może to być nawet płaska blacha - kto Ci zabroni? ;)

Potem już tylko rozgrzewasz piec do 170C i pieczesz - ok 20-30min, aż wierzch elegancko się zarumieni, ale środek będzie jeszcze całkiem soczysty i po prostu mokry.

I jesz - jak ciasto, jak kotleta, jak pasztet na kanapce.
Z pikantym chutneyem, ze świeżymi warzywami.
Lub bez.



niedziela, 27 kwietnia 2014

very very chocolate monsters for cookies

CZE-KO-LA-DA

Jest, była i będzie słowem kluczem, wytrychem, narzędziem.
W ciastach, lodach i wręcz. Z chilli, solą, śliwkami i orzechami. Malinami, bananami, nawet w piwie.
I w ciastkach - w potłuczonych chocolate chips, w kakao, w maśle czekoladowym. Mogłaby być na dodatek w polewie, bo kto czekoladzie zabroni.



Do ulepienia ciastek w jednej misce były:
  • tabliczka gorzkiej czekolady, potłuczona i zbita do chocolate chips wielkości dowolnej
  • 1/3 kubka kakao
  • 2 duże łyżki wegańskiego ciemnego masła czekoladowego
  • 1/2 kubka mąki pszennej razowej
  • 1/4 kubka mąki owsianej
  • 1/2 kubka cukru trzcinowego
  • 1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki gruboziarnistej soli morskiej
  • 1/4 kubka mleka roślinnego (tym razem ryżowego)
  • 1/4 kubka oleju
Podzielone na 12 kulek lekko rozpłaszczonych na blasze (wyłożonej papirem), pieczone w 170C przez 17 minut - it's beautiful!

sobota, 1 lutego 2014

total ultra super placki & buraczany hummus

Naleśniki absolutne.
Absolutnie również naleśników nie przypominające.

Placki, wieloziarniste krążki lub inne kształty.
Połączenie kilku rodzajów mąki, ryżowego mleka, oleju i siemienia lnianego w proporcjach:
  • 1/2 kubka mąki kukurydzianej
  • 1/2 kubka mąki pszennej razowej
  • 1/2 kubka mąki orkiszowej
  • 1/2 kubka mąki owsianej
  • 1/2 kubka zmielonego uprzednio siemienia lnianego
  • 1/2 kubka dowolnego oleju roślinnego
  • 1 lub więcej kubka mleka ryżowego, owsianego lub takiego, jakie lubisz
  • 1/2 łyżeczki gruboziarnistej soli morskiej
  • chlust syropu klonowego
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia 
Które to mieszamy (wystarczy duża łyżka, żadne tam miksery) i smażymy formując małe placuchy o średnicy ok 10cm. Bez linijki. Małych wychodzi pewnie z dwadzieścia.

Przepis częściowo przywłaszczyłam od Scotta Jurka ("Jedz i biegaj"). Częściowo, bo szaleniec ten łączy mąk osiem zamiast czterech i dosypuje jeszcze kilka innych historii.

A że Karola do gotowania z przepisu zagonić raczej niełatwo, wiadomo. Że trzyma w domu dziesięć rodzajów mąki też. Ale najwyraźniej freak freak yo to jeszcze nie freak freak Jurek i nie każdą mąkę jeszcze mam.

Ale placki wyszły przednie. Z hummusem z pieczonymi burakami, który zawładnął mną na dobrych kilka dni. Od pierwszego looku w KUKBUKU do wdrożenia w życie trochę czasu minęło, odwrotnie proporcjonalnie do czaso od wdrożenia do zjedzenia. Tak.

Była:
  • szklanka / puszka ciecierzycy
  • ząbek czosnku
  • 1/3 szklanki zmielonego sezamu
  • łyżka kuminu
  • 4 małe upieczone w kawałkach (z oliwą) buraki
  • sól + pieprz
  • oliwa z kilku łyżek dla aksamitu w wersji gastro
Zmiksowane w kolejności: kumin + czosnek + sezam, do tego ciecierzyca + buraki + oliwa, doprawione na koniec solą i pieprzem.

Ole.