Właściwie kokosowo czosnkowy. Bo kocham buraki, mleczko kokosowe i czosnek.
Myślę, że posypany świeżą kolendrą też miałby swój urok. Letnie curry w wersji nadwiślańskiej.
To połączenie pojawiło się jednak mimo wszystko trochę przypadkowo - z opcji gotowania bez wychodzenia do sklepu, chłodzącego, pożywnego, nieabsorbującego - jak by nie było - obiadu.
Ugotowałam więc w skórkach 4 średniej wielkości buraki. Obrane i schłodzone zmiksowałam, dolewając trochę wody. Ilość zależy od gęstości kremu, jaką chcemy uzyskać. Chociaż nawet puree byłoby całkiem niezłe!
Po zmiksowaniu delikwentów zmieliłam trochę soli, pieprzu, wcisnęłam ząbek czosnku, zmiksowałam ponownie... i zjadłam. Z sporą łyżką mocno schłodzonego (i tym samym gęstego) mleka kokosowego. Yummy.
Przepis bierze udział w akcji:
Myślę, że posypany świeżą kolendrą też miałby swój urok. Letnie curry w wersji nadwiślańskiej.
To połączenie pojawiło się jednak mimo wszystko trochę przypadkowo - z opcji gotowania bez wychodzenia do sklepu, chłodzącego, pożywnego, nieabsorbującego - jak by nie było - obiadu.
Ugotowałam więc w skórkach 4 średniej wielkości buraki. Obrane i schłodzone zmiksowałam, dolewając trochę wody. Ilość zależy od gęstości kremu, jaką chcemy uzyskać. Chociaż nawet puree byłoby całkiem niezłe!
Po zmiksowaniu delikwentów zmieliłam trochę soli, pieprzu, wcisnęłam ząbek czosnku, zmiksowałam ponownie... i zjadłam. Z sporą łyżką mocno schłodzonego (i tym samym gęstego) mleka kokosowego. Yummy.
Przepis bierze udział w akcji:
Ciekawy pomysł!
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w akcji :)