niedziela, 23 czerwca 2013

ogórki

Szczyt sezonu ogórkowego co prawda dopiero przed nami, ale warto się przygotować i obłowić w przepisy na wegańskie mizerie przed kulminacją - tak myślę. Dziś dwa wydania z tzw. zagranicy. Użyłam szklarniowych, chociaż gruntowe będą równie dobre.

Jeden prostszy niż barszcz, podpatrzony na Węgrzech, choć zapewne obecny też w niejednym domu polskim. 

Drugi, też od barszczu prostszy, ale aż zza Uralu - moje ukochane ogórki po chińsku.




















Te pierwsze - niedbale pokrojone na hebelku lub ręcznie w cienkie, nieregularne talarki wystarczy najpierw wymieszać z:
  • cukrem (brązowym lub białym), 
  • solą morską 
  • pieprzem. 
Ilość zależy przede wszystkim od ilości ogórków i od gustu, generalnie chodzi o to, by sól vs. cukier grały fair 1:1 - żeby słodko słony smak był intensywnie odczuwalny i wycisnął z plasterków (prawie) wszystkie soki. Marynujemy je potem przez godzinę lub dwie w lodówce - aż zmiękną zupełnie i dadzą się pożreć.





















Drugie kroimy wzdłuż, na spore kawałki, koniecznie ze skórą. Marynujemy je w sosie o składzie:
  • łyżeczka oliwy chilli (lub świeże posiekane chilli - ilość zależna od stopnia uwielbienia ognia w gębie)
  • sos sojowy - 2-3 łyżki
  • olej sezamowy - 1 łyżeczka
  • ząbek czosnku
  • szczypta cukru do smaku
  • sezam do posypania na finiszu
Im też wystarczy godzina lub dwie. Po prostu najlepiej smakują mocno schłodzone. Im akurat miękkość nie zanadto służy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz