niedziela, 2 września 2012

królestwo za hummus chrzanowy - lay u down on my bread

Mam cię – zjem cię. Śniadanie kończymy i robimy. Najpierw kręcimy. 

Moczymy nasiona grochu włoskiego, długo, godzinami czekamy aż napęcznieją. Dopiero potem, z nowym dniem i nową wodą robimy awanturę i doprowadzamy je do wrzenia gotując żywcem, aż rozmiękną poddając się naszemu planowi. Gdzieś na boku w równie wysokiej temperaturze prażymy na blado sezam, który następnie mielimy na pył. Pył ów z oliwą mieszamy i tworzymy tahin – sezamową pastę, którą nabyć można również w postaci gotowca. Ale po co odbierać sobie cały ten fun i w cały ten jazz wpuszczać disko? 

Mamy go. Mielimy i hummus. Kulki na miazgę, niezbędne będą krople wody. Odwodniony sukinsyn, mimo nocy w kąpieli. Teraz dopiero będzie zamieszanie! Wpadnie w ten gar i chrzan. I soli garść, jeszcze nie beczka. Zjem cię dochodzi do skutku. Na chlebie bądź wprost z łychy z michy. Bez cukru. 

Ważną faktem dla wegan będzie nota, iż chrzan w słoiku zwykle schrzaniony jest mlekiem w proszku. Latem na bazarze można kupić korzeń. Zimą zostaje czosnek, kolejny mistrz w tym duecie.

Jeśli natomiast chodzi o tzw. konkret z paczki cieciorki wychodzi góra dobrego – warto nie mielić całości i zostawić trochę do innych fuzji i dyfuzji smaków. Sezamu wystarczy kilka łyżek, z łatwością można zastępić go również niewielką ilością oleju sezamowego dolanego podczas mielenia cieciory. Wersja z czosnkiem wymaga kilku zdrowych jego zębów. Wszystko zależy od upodobań. Soli mogłoby nie być w ogóle. Można dodać za to sok wyciśnięty z połówki cytryny lub limonki – orzeźwia!

Jose James mówi: lay it down on yo bread. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz