Znowu będzie na zielono.
Ale przepis na tę zupę z soczewicy jest starszy od mej młodości i sięga daleeeeeko daleko wstecz - do początku mojego pierwszego wegetariańskiego okresu w życiu. Odkrywania smaków i prostego łączenia ich. Pierwszych bliskich spotkań z garami. To zamiłowanie akurat zostało w mej czornej krwi - i skutkuje poniższym. W ramach flashbacku - wczorajsza zupa z zielonej soczewicy.
Na cały calutki pełny gar lentylkowego ciepła potrzebujemy:
W między-czasie natomiast kroimy dwie cebule, w dość drobną kosteczkę. Wrzucamy na patelnię z oliwą, doprawiamy solą i curry - i smażymy, aż będzie w miarę miękka. W tym stanie dorzucamy ją do gara z naszą gotującą się już zupą. Doprawiamy solą, dosypujemy curry - jeśli lubimy na otro. I czekamy, próbując, aż nasze lentylki zmiękną, a całość nabierze spójnego charakteru.
Put it on the table! To nic, że już było!
Ale przepis na tę zupę z soczewicy jest starszy od mej młodości i sięga daleeeeeko daleko wstecz - do początku mojego pierwszego wegetariańskiego okresu w życiu. Odkrywania smaków i prostego łączenia ich. Pierwszych bliskich spotkań z garami. To zamiłowanie akurat zostało w mej czornej krwi - i skutkuje poniższym. W ramach flashbacku - wczorajsza zupa z zielonej soczewicy.
Na cały calutki pełny gar lentylkowego ciepła potrzebujemy:
- ok. 300g zielonej soczewicy
- 2 duże cebule
- curry
- ok. litr przygotowanego wcześniej bulionu
- ok. pół litra wody - na początek i do ewentualnej dolewki, jeśli zupa będzie zbyt gęsta
- sól
W między-czasie natomiast kroimy dwie cebule, w dość drobną kosteczkę. Wrzucamy na patelnię z oliwą, doprawiamy solą i curry - i smażymy, aż będzie w miarę miękka. W tym stanie dorzucamy ją do gara z naszą gotującą się już zupą. Doprawiamy solą, dosypujemy curry - jeśli lubimy na otro. I czekamy, próbując, aż nasze lentylki zmiękną, a całość nabierze spójnego charakteru.
Put it on the table! To nic, że już było!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz